Poniedziałek
Poniedziałek poranek
O 6 rano oboje wyglądamy oboje jak tancerze z teledysku Jacksona „Thriller” gotowi na wyzwania kolejnego tygodnia. Wpadam na genialny pomysł, żeby poćwiczyć kroki podczas mycia zębów - bo po cóż tracić czas!!! Znalezienie filmiku jest utrudnione, bo zdążyłem zachlapaćw międzyczasie telefon, a pastą oznaczyć pół łazienki. Zamiast salsy zaraz będę miał przejażdżkę czołgiem, jak wszechwiedząca zobaczy, że łazienka wygląda, jakby przeleciało przez nią stado nastolatków przed imprezą. Dobra, jest filmik, ufff – jak łączyć kroki z rękoma, przecież to jest jakiś kosmos. W pracy siedzę i dzielnie pracuję, w przerwach oglądając filmik na telefonie - i tu odkrycie roku, Nobel dla mnie w kategorii poezja ścisła, jak nic – obracanie telefonu, przekręcanie, patrzenie pod różnymi kątami nie zmienia obrazu i cały czas widać to samo, WOW. Nawet położenie go na podłodze i stanie na biurku niczego nie zmienia. Przeprowadziłem 100 eksperymentów i nic, filmik cały czas ten sam i nijak nie da się go zobaczyć z innej strony. Opatentuję to odkrycie.
Po pracy wpadam do domu i porywam w ramiona wszechwiedzącą, krzycząc „Dawaj mała, będziemy salsować co by facetka była z nas dumna za dwie godziny”. Włączam filmik i krok po kroku w kuchni zaczynamy ćwiczyć kawałek po kawałku układ z ostatnich zajęć. Już po pierwszych dwóch minutach dowiedziałem się, że za słabo trzymam ramę, potem, że za mocno trzymam, a następnie, że za mało dokręcam i jak zwykle nie mam racji (tutaj akurat się zgodzę, bo zupełnie bez sensu udowadniałem przez 10 minut, że powinna się obracać przez prawe ramię). Kiedy rytm salsy zalał mój zdrowy rozsądek i poczułem się, jakbym na Kubie chodził do przedszkola z Fidelem, to okazało się, że szafka stoi za blisko i jest bardziej wytrzymała od mojego piszczela, a rączka od lodówki nie wytrzyma mojego ciężaru, kiedy w szale obrotów ratuję życie przed upadkiem i to nie tylko moralnym. Jeszcze tylko dobry styling i będziemy mogli wymienić żyrandol na nowy. Dobrze, że w zamrażarce trzymam lód, to zdążymy się jeszcze uraczyć schłodzoną „wodą na myszach”. Jesteśmy gotowi na zajęcia.
Dodaj komentarz